Nowy dzień, nowe wrażenia... Dziś gramy mecz Polska - Niemcy u nas na Stadionie Narodowym w Warszawie. Dla mnie dobrze, bo to już jest mój ostatni dzień w moim ojczystym kraju. Ciężko mi będzie opuszczać rodzinne strony, zostawię tu moje wszelkie złe wspomnienia, związane z rodzicami... A tam zacznę nowe życie, bez zmartwień. Oczywiście dziadków będę odwiedzać dość regularnie, jeśli mi na to czas pozwoli. Tym czasem jest godzina dziewiąta. Poszłam najpierw zjeść śniadanie, a zaraz potem wykąpałam się, no i ubrałam
Zrobiłam luźnego koka, zeszłam na dół i poszłam na trening pieszo, miałam wystarczająco czasu, żeby dojść. Po drodze jednak zaczepiali mnie fani, tak mam własnych fanów!
Po dwudziestu minutach doszłam na miejsce, na szczęście na czas, dziewczyny były jeszcze w szatni, więc to niestety, nie chciałam mieć z nimi styczności, ale i tak widzę je tylko na zgrupowaniach, nigdy nie dopuszczę, żeby chociaż jedna grała w moim klubie. NIGDY. Szybko przebrałam się w mój treningowy dres i ruszyłam na murawę. Było krotko, ale skutecznie, ponieważ tylko troszeczkę się zmęczyłam. Dochodziła godzina trzynasta wróciłam do domu, lecz nie opłacalnie, ponieważ mecz zaczyna się piętnasta piętnaście, ale i tak już nie musiałam iść z buta. Dziadkowie nie odpuściliby tego meczu, pojechali tam ze mną. Długo się w tym domu nasiedziałam. - pomyślałam. I znowu kierunek - szatnia, powtórka z rozrywki i na murawę, bo oczywiście jeszcze króciutka rozgrzewka. Zauważyłam, że w loży VIP siedzą już wszyscy moi przyjaciele. Pomachałam im, a oni zrobili to samo. Usłyszałam męski głos, to tylko trener.
- Dziewczyny migiem do tunelu! - krzyknął Fornalik. - Będzie ciężko dziś, walczycie o FINAŁ MISTRZÓW ŚWIATA. - podkreślił ostatnie trzy słowa.
- Ehh, damy radę! - powiedziałam. - Ze mną zawsze! Haa!
- Pff, z tobą czy bez, i tak byśmy wygrały. - odparła Monika.
- Chcecie to mogę zacząć grę na rezerwie? - zaśmiałam się.
- NIE! - krzyknął trener. - Bez naszego kapitana to już nie to samo.
- Widzicie? - uśmiechnęłam się.
***
Wychodziłyśmy już na murawę, na trybunach było słychać okrzyki: "Nie damy się, nie damy, Nikole w teamie mamy!" Fajnie usłyszeć takie słowa, w tak ważnym dniu, aż miło.
Zaczęłyśmy grę. Dobijała siódma minuta, mega akcja z mojej strony, ale niestety nie wykorzystana, wtedy dla mnie była dopiero rozgrzewka. Później dwudziesta czwarta minuta, idealna okazja na bramkę, lecz znowu to zjebałam. Pierwsza połowa zakończyła się remisem bezbramkowym. - Co się ze mną dzieje!? - myślałam.
Poszłyśmy do szatni, za nami razem trener.
- Nikola, co z Tobą? - zapytał.
- Nie mam pojęcia... - rzekłam. - Tylko zez, zez i zez.
- Spokojnie, jeszcze kolejne czterdzieści pięć minut i postaraj się to wykorzystać. - powiedział Waldemar.
- TAK JEST! - zasalutowałam. - Dam z siebie wszystko!
- No ja myślę. - zaśmiał się opiekun.
Tak oto skończyła się piętnastominutowa przerwa, znowu wkroczyliśmy na murawę i znowu usłyszałam doping dla mnie: "Nie damy się, nie damy, Nikole w teamie mamy!" Spodobało mi się to! Gra została rozpoczęta. Od razu w czterdziestej ósmej minucie nowa okazja na gola z rzutu wolnego. Patrycja wyśrodkowywała, lecz nie celnie, byliśmy już na swojej połowie, ale odzyskaliśmy piłkę. Była akcja, piłkę utrzymywała Dominika, podając ją do Jolki, która ładnie podała pod bramkę, gdzie czekałam ja, ominęłam bramkarza i, i... GOOOOL!!! 1:0 dla nas. Niemki się nie poddawały wcale. Miały pierwszą groźną okazję na strzał... no i tak wyrównały do 1:1. Ja byłam jeszcze w formie, czułam, że wygramy, że strzelę jeszcze coś, ogólnie, że strzelimy! Jednak już było tylko minuta do końca, dzięki Bogu, że doliczyli nam pięć minut, miałam jeszcze nadzieję. Dziewięćdziesiąta druga minuta... udało nam się wywalczyć karnego, a z tego powodu, że trener zawsze mi powtarzał: "Jak będziesz na siłach, to ty, zawsze ty wykorzystujesz rzuty karne." Posłuchałam się ciągłych rad trenera i strzeliłam, ale czy celnie!? - TAK! I znowu okrzyki kibiców. "OLE, OLE, OLE Nikola najlepsza jest!"
Została już tylko jedna minuta...kolejna niesamowita akcja! Czyja!? - No moja!
Mecz zakończył się 3:1 dla Polski! Yeah... Szkoda mi było troszkę dziewczyn z Niemiec, bo trochę się rozryczały...no ja też, ale ze szczęścia! Nie wierzyłam, w to co zrobiłam. Trzy gole, moje gole w jednym meczu, aż poczułam się jak Lewandowski w meczu z RM. Szłam już do szatni, ale po drodze złapali mnie moje ziomki.
- Moja krew!. - krzyknął Robert.
- Się wie! - zaśmiałam się. - Haha.
- No to teraz pokazałaś kto jest najlepszy. - powiedział Piszczek. - Gratuluję wyczynu.
- Dziękować, dziękować. - odparłam.
- Wiesz, że zarezerwowaliśmy bilety na dwudziestą. - rzekł Kuba.
- Teraz już wiem, czyli, że już dzisiaj będę w Dortmundzie.. no spoko! - uśmiechnęłam się. - Dobrze, że się wczoraj spakowałam.
- Dobra leć, potem po Ciebie przyjedzie taksówka i zabierze Cię na lotnisko. - oznajmił Lewy.
- Spoko, muszę się pożegnać z kilkoma osobami. - powiedziałam. - Do zobaczenia!
Weszłam do szatni, przebrałam się i powiedziałam do dziewczyn.
- Narka! Będziecie tęsknić? Bo ja za wami nie!
- Wzajemnie. - odparła Patrycja.
- Emilka za Tobą to za tęsknie. - powiedziałam. - Jesteś spoko, trzymaj się.
- No ja też! Spotkamy się na już w Finale! - krzyknęła.
- Fakt! - uśmiechnęłam się.
Wyszłam już ze stadionu i kierowałam się w stronę samochodu dziadka. Oczywiście nie obeszło się bez autografów, ani gratulowań, dziadkowie też nie odpuścili, cieszyli się ze mną, ale jak powiedziałam, że za dwie godziny wyjeżdżam ich wyraz twarzy się zmienił...
- Ale będziemy tęsknić. - powiedziała babcia.
- No wiem, ja też. - odparłam. - Chcę spełniać marzenia i rozwijać karierę.
- Wiemy, wiemy maleńka. - rzekł dziadek.
- Niestety, ale muszę już iść, jak będę tylko mogła odwiedzę was! Do zobaczenia.
Ucałowałam babcię i dziadka i mocno przytuliłam. Zauważyłam, że mieli łzy w oczach, zresztą ja nie lepsza. Wyszłam z domu, czekała już na mnie taksówka, więc wsiadłam i jechałam na lotnisko ze smutnym wyrazem twarzy z powodu dziadków, ale też cieszyłam się z rozpoczęcia nowej przygody. (nowego życia)
Dojechałam na miejsce, oczywiście wszyscy już tam byli i czekali na mnie, a ja zawsze muszę być jako ostatnia. Przywitaliśmy się ponownie i wchodziliśmy już do samolotu, obowiązkowo dziewczyny mi pogratulowały, bo dziś się z nimi jeszcze nie widziałam. W samolocie siedziałam na przeciwko Ewki i Łukasza a reszta przede mną i za. Gadaliśmy sobie, aż w końcu włożyłam sobie słuchawki w uszy i odpłynęłam słuchając mojego ulubionego wykonawcy, Macklemore. Nawet nie zorientowałam się jak ten czas lotu szybko zleciał, bo Robert mnie kopnął w fotel i kazał zapiąć pasy. Lądowanie na szczęście obeszło się bez żadnych problemów.
Na lotnisko przyjechali po nas dwaj koledzy z drużyny chłopaków, dwoma autami. Byli to bodajże Mario Götze i Marco Reus.
- Siema chłopcy. - powiedziała Ania. - To jest Nikola, nasza przyjaciółka.
- Jestem Mario, a to jest Marco.
- Chłopaki, ona bardzo dobrze wie kim jesteście. - zaśmiał się Kuba.
- Haha, no tak. - odparłam.
- Czyżby wierna fanka Borussi? - zapytał Marco.
- Dokładnie. - odpowiedziałam.
Poszliśmy do samochodów, ja wraz z Lewym i Anią pojechaliśmy z Götze, reszta, czyli, Łuki, Ewa i Sara, a Agata, Kubuś i Oliwka z Reusem.
Dziś miałam załatwiony nocleg u Lewandowskich, więc pokazali mi pokój gościnny. Jutro miałam się stawić w biurze nowego trenera Jurgena Klopp'a, który ma dla mnie jakieś specjalne mieszkanie, dziś na to było za późno. Mimo godziny dwudziestej trzeciej, jeszcze zjedliśmy późną kolację, bo byliśmy głodni po trzy godzinnej podróży.
Potem już tylko padłam ze zmęczenia no i poszłam spać.
***
Następnego dnia, wstałam w miarę wcześnie, a dokładniej przed dziewiątą. Anka z Robertem jeszcze spali, więc postanowiłam przyrządzić dla nas wszystkich śniadanie, mianowicie naleśniki z nutellą, mniam! Długo mi to nie zajęło, jakieś dwadzieścia minut, bo starałam się je zrobić jak najlepiej umiałam. Wtedy akurat na dół zeszli "zakochańce".
- Siema moja ulubiona paro! - odparłam.
- Witaj wrono. - odgryzł się Lewy.
- Oj Bobik, ja tu dla was śniadanie zrobiłam, a ty mnie przezywasz? - zaśmiałam się.
- Czarna wrono - dodała Ania.
- Ha! Bardzo śmieszne Aniu. - powiedziałam.
- Wiadomo!
- Macie dziś trening Robercik? - spytałam.
- Taak, a co? - rzekł.
- Zabierz mnie ze sobą! Muszę iść stawić u trenera dziś.
- Nie ma sprawy.
- Dzięki, to ja idę się ubrać.
Poszłam na górę, wyjęłam pierwsze lepsze ubrania z walizki.
Z włosów zrobiłam totalny nieogar, ale to nic;). No i zeszłam z powrotem na dół.
- No, no nasza Nikola szaleje! - powiedziała Ania.
- Dlaczego niby?
- Takich ubrań nigdy na co dzień nie ubierałaś, aż za rzadko. - dodała.
- No fakt, ale idę w końcu na rozmowę, i kurwa pół brzucha odkryłam. - zaśmiałam się.
- Ładnie jest! Nie przesadzaj. - wtrącił się Lewy.
- Muszę się pokazać z tej lepszej strony. - zażartowałam.
- Ha! No ba... - odparła Anka.
- Masz jeszcze godzinkę, i jedziemy. - oznajmił Robert. - Aniu ty razem z nami, prawda?
- Tak, tak! - odpowiedziała.
- Kocham Cię. - powiedział zwracając się do Anny, Lewy.
- Też Cię kocham. - rzekła.
- A ja kocham was! Ach, zakochańce, też tak chce!
- My też Cię kochamy!
- Nika spokojnie, zauważyłem, że spodobałaś się Mario! - odparł Bobik.
- Pff, ten piłkarzyk co przechodzi do Bayernu? - parsknęłam.
- Jednak nie przechodzi...
- Uuu, to go lubię! - zaśmiałam się.
.../ Chyba za często dodaję, co? Powiedzcie sami, częściej, czy rzadziej? ^^
Rozdział 3.
11 lat temu
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCzy coś się szykuje pomiędzy Mario i Nikolą? ^^
No zobaczymy!
Pozdrawiam i życzę wen ;*