piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 5.

W chwili samotności trochę odetchnęłam, ale nadal nie chciałam schodzić na dół, mimo, iż musiałam jeszcze wrócić do domu. Jednak ponownie ktoś wtargnął do pokoju.
- Mogę? - usłyszałam głos Ewy.
- Jak chcesz. - rzekłam obojętnie.
- Zejdź ze mną kochanie na dół. - prosiła.
- Nie chcę, źle się czuje.
- Może zawieść Cię do domu? - spytała.
- A mogłabyś? - podniosłam wzrok na nią.
- Ja nie, bo troszkę wypiłam, ale jest taka osoba trzeźwiutka, która też nie jest w nastroju. - Czyli Mario.
- On pewnie się nie zgodzi... - burknęłam.
- Jak nie? - uśmiechnęła się.


Postanowiłam iść z Ewą do wszystkich, zamiast się zamartwiać, o jednym błędzie. Piszczkowa poszła pogadać z Götze, czy by mnie nie odwiózł, miałam lekką obawę, że jest na mnie zły... Po jakiejś chwili podszedł do mnie.
- Jedziemy? Słyszałem, że nie najlepiej się czujesz? - zapytał z troską.
- Trochę tak, ale nie ważne, chcę być szybko w domu. - odparłam.


Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, a ja ukradkiem spoglądałam na niego, lecz niestety zauważył to i od razu się słodko uśmiechnął. Myślałam, że zaraz spłonę z wrażenia... Ten uśmiech, oczy no i świetne perfumy działały na mnie jak... Narkotyk, wpadłam w nałóg podziwiania z odległości przyjaciela. Dojechaliśmy już na miejsce, zaproponowałam mu, żeby został ze mną.
- Nie chcę się narzucać. - powiedział.
- Ależ bzdury opowiadasz... Chodź ziomku. - zaśmiałam się.
- Skoro nalegasz. - uśmiechał się.
Wypiliśmy herbatkę i dalej siedzieliśmy wpatrzeni w film, chociaż był nudny... Po kilku minutach zasnęłam opierając się o jego ramię.


(Oczami Mario)

Oglądaliśmy jakiś beznadziejny serial, znaczy ja oglądałem, bo Nika zasnęła, postanowiłem ją zanieść do jej sypialni, nawet nie miałem pojęcia gdzie ona się znajduje, ale szybko ją odnalazłem... Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą, posiedziałem chwilę przy niej, miałem ochotę pogłaskać ją po policzku. Jednak zorientowałem się, że nie mogę tego zrobić, bo przecież nie jesteśmy razem... Po jakimś czasie utonąłem się w snach...

***

(Oczami Nikoli)

Nowy dzień, gdy się przebudziłam, przetarłam oczy i wzięłam do ręki tablet... Weszłam na Facebook'a, a tam przeglądałam aktualności, jednak nic ciekawego nie znalazłam. Okazało się też, że spałam w ubraniach..
- Spoko. - powiedziałam sama do siebie. 

Wyszłam z łóżka i szłam do garderoby, ale zastałam jakąś przeszkodę na swojej drodze ,przez którą się przewróciłam.
- Mario idioto! - krzyknęłam.
- Jeszcze pięć minut mamo! - mówił pod nosem.
- Żadna mama, wstawaj i looknij gdzie jesteś zią. - zaśmiałam się.
- O ja pierdole, Nika sorry. - wybudził się.
- No okej, ale przez Ciebie się wyjebałam. - uśmiechnęłam się. - A jak chcesz spać, to połóż się na łóżku.
- Nie, ja się zmywam do domu. - rzekł.
- Zostań przynajmniej na śniadanie. - zaproponowałam.
- Muszę jechać... - odparł cicho.
- Götze proszę nie wkurwiaj mnie... - wybuchłam. - Zostajesz!?
- Oj, przepraszam... - westchnął.
- Zostajesz!?
- Nie wiem...
- Zostajesz!? - kłóciłam się.
- Dobrze. - zgodził się.


Błyskawicznie się ubrałam

 I zbiegłam na dól, zrobić jakieś śniadanie, czyli tosty po mojemu z czymś boskim... Mmm nutellą, nigdy mi to nie zbrzydnie. Poszłam na chwilę na górę, ponieważ ziomek gdzieś mi zaginął. Nie zdziwiłam się jak zobaczyłam go śpiącego, postanowiłam go nie budzić. Dziś miałam swój pierwszy trening, więc zostawiłam mu na stole kartkę :
"Poszłam na trening, zjedz śniadanie, nic ma nie zostać! A jak będziesz wychodził to klucze proszę zostaw pod wycieraczką, Nikola ;* "

(Oczami Mario)

Obudziłem się w nie swoim łóżku, w domu  Nikoli... Dopiero potem sobie przypomniałem dlaczego...
- Jaki tępy jestem... - pomyślałem.
Zszedłem na dół, na stole leżała kartka, w której powiadomiła mnie, że jest na treningu i wręcz rozkazała zjeść śniadanie. Posłuchałem się jej i powoli zacząłem konsumować posiłek, nie powiem było pyszne... Usiadłem potem na kanapie i włączyłem sobie telewizję.
- Jestę debilę! - gadałem do siebie.
Zasiedziałem się znowu i to nie we własnym domu, a czyimś. Po jakimś czasie usłyszałem otwierające się drzwi... zauważyłem Nikę, z dziwnym wyrazem twarzy.
- To ty jeszcze tu? - zapytała.
- Przepraszam, nawet nie wiem kiedy, ten czas zleciał. - tłumaczyłem. - To ja już pojadę.
- Spoko, jak chcesz zią! - uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłem.
- Narka. - powiedziałem.
- Narka. - powtórzyła.

(Oczami Nikoli)

Jak na pierwszy trening jest dobrze, głównie był taki zapoznawczy dla mnie. Dziewczyny z mojego teamu są o wiele lepsze niż te moje "koleżanki" z Reprezentacji. Polubiłam je tak trochę tylko, ale da się z nimi żyć. Powtarzam, w porównaniu do tych z Polski o wiele, wiele fajniejsze, no i ładniejsze. Dowiedziałam się, że niektóre np. Monica jest dziewczyną Leitnera, lub Amber, Bittencourta. Im to się powodzi, chociaż nawet nie zazdroszczę, bo tylko JA mam takich zajebistych przyjaciół, no i do tego dwóch nowych, Mario i Marco.
- Moje życie, nie jest takie złe, jak kiedyś, jest lepsze i to duużo! - myślałam.
No to teraz zostało mi się nudzić przed telewizorem zapewne, albo na fejsie, mam tylko dwie opcje. Ponudziłam się wystarczająco na dzisiaj, zrobiłam sobie jeszcze kolację, a mianowicie upiekłam pizze, domowej roboty... Czegoś mnie w końcu babcia nauczyła. A gdy zjadłam położyłam się na kanapie, lecz po chwili zadzwonił do mnie telefon.
- Co tam Łukaszku? - zaczęłam.
- Nic ciekawego, ale jak możesz to wpadnij do nas, napijemy się i w ogóle. - powiedział.
- No kusząca propozycja, przyznam. 
- To jak? - zapytał. - Za dwadzieścia minut na miejscu?
- Spoko, spoko. - odpowiedziałam. - A będzie jeszcze ktoś?
- Może chłopaki wpadną.
- Okej, to do zoba, bro.
- Czekamy. - zakończył rozmowę.

Czytają mi w myślach czy co?! Zawsze jak się cholernie nudzę, wtedy oni zawsze mnie gdzieś wyciągną. Mój teraźniejszy plan to... napić się porządnie! To lubię! Ruszyłam na górę się przebrać w coś innego.

Jeszcze tylko raz przejrzałam się w lustrze i ruszyłam. Po piętnastu minutach byłam pod domem Piszczków, więc zapukałam, otworzyła mi Sara.
- Ciocia! - krzyknęła.
- Cześć skarbie. - powiedziałam.
- Sara wpuść Nikę! - usłyszałam Ewę.
- Wejdź ciociu, plose. 
- Dobrze, dziękuję. - uśmiechnęłam się życzliwie do małej.
- Siemaa! - przywitał się Łukasz.
- Elo, elo ziomy.

- To jak już wszyscy to idę po prowiant. - odparł.
- A Götzego nie zaprosiłeś? - zapytałem.
- On stwierdził, że zostanie w domu. - wtrącił Marco.
- Aha, dziwne. - powiedziałam. - Łukaszku dawaj szybciej te procenty! - krzyknęłam.
- Już, już spokojnie. - uśmiechnął się.

Popijaliśmy sobie złoty napój, może trochę przesadziłam, ale nie obchodziło mnie to. 
- Wiesz co Reusik? - zaczęłam.
- Słucham Ciebie, pijana Nikolo! - zaśmiał się.
- Jaa!? Pijana!? Nigdy... - oburzyłam się. 
- Tak ty! - wybuchnął śmiechem Reus.
- Oj, Marco, ale ja Cię kocham! - krzyknęłam.
- Ach ta miłość po pijaku. - westchnął Kuba.
- No co Kubuś?! Ciebie przecież też kocham. - dalej gadałam głupoty.
- A mnie!? - fochnął się Robert.
- Bobik, no jasne. A i Łukaszka kocham!
- Dziękujemy! - zaśmiał się Piszczek.
- Nika tylko nie odbij nam facetów. - zaśmiała się Ania.
- Zobaczę, co się da zrobić. - zażartowałam.
Wszyscy zaczęli się śmiać, zapewne ze mnie, bo jak inaczej!?
- Gramy w butelkę? - zaproponowałam. - Please!
- Ooo, no! - powiedział Robert. - Chodźcie laski do nas.- zawołał.

Więc zaczęliśmy grę, a jako pierwszy zakręcił gospodarz, pan domu, czyli Łuki. Wypadło na mnie... 
- O nie! - krzyknęłam.
- Pytanie, czy wyzwanie? - zapytał.
- Wyzwanie. - odpowiedziałam.
- Dobra, więc... - myślał głośno. - Pocałuj Reus'a. - szepnął mi do ucha.
- Nie kurwa! Cofam to! - krzyczałam. - Nie rób mi tego Piszczu!
- Graj fair, i wykonaj te zadanie, tu i teraz.
- Wstydzę się. - zaśmiałam się. 
- Nikola! - rzekł.
- No dobra. - odparłam obojętnie. - Raz się żyje...
Podeszłam do Reus'a i zgodnie z wyzwaniem, pocałowałam go w policzek.
- Nie zaliczamy ! - powiedział Kuba.
- Bo? 
- Bo nie tak! - uśmiechnął się.
- To ja mam niby go w.. 
- Tak! - przerwał Robert.
- Nienawidzę was! Idioci. - odparłam. - Sorry, to wszystko przez Łukasza. - szepnęłam Marco i pocałowałam go w usta. 
Dla mnie to było obojętne i z wielką niechęcią to zrobiłam. Teraz była moja kolej kręcenia butelką... po piwie! Wypadło na Marco.
- Pytanie, czy wyzwanie? - zapytałam.
- Niech będzie wyzwanie.
- Okej, więc tak, zadzwoń do Mario i wyznaj mu miłość, tu przy nas i włącz głośno mówiący, my będziemy cicho. - zaśmiałam się.

Zadzwonił, a my czekaliśmy tylko na reakcje przyjaciela.
- Cześć Mario! - powiedział z entuzjazmem.
- Czego chcesz, kiedy ludzie śpią? - odparł Götze.
- Muszę Ci coś wyznać... Choć jest mi ciężko. - mówił przekonująco.
- Tylko szybko. - pośpieszał kolega.
- Mario, bo, ja Cię kocham! 
- Ja też Cię kocham przyjacielu. - zaśmiał się.
- Nie jak przyjaciela.
- Marco, ziomuś ile wypiłeś?
- Ani kropli.
- Pewny jesteś. - zapytał.
- Na sto procent.
- To chyba z przemęczenia, głupoty pierdolisz. - odpowiedział Mario.
- Nie chcesz mnie!? - oburzył się Reus.
- Nie, nie chcę! Nie interesują mnie mężczyźni.
- Foch Forever!
- Nara. - rzekł Götze.

Wybuchnęliśmy śmiechem, a zabawa dalej się dłużyła, oczywiście nie zapomnieliśmy o alkoholu, nadal go powoli sączyliśmy. Później już po pierwszej w nocy padłam, nie wiedziałam jak inni, ale ja odpłynęłam...




.../ hueheuheu, już nie wiedziałam co pisać :D Co mi przyszło do głowy...
Czytacie? - Komentujcie. Miło jest zobaczyć choć jeden komentarz, ale aż buzia się cieszy! :D

4 komentarze:

  1. Rozdział zajebisty! Najlepsze jak Marco dzwonił do Mario. Po prostu jebłam xd
    Pozdrawiam ;* i zapraszam do mnie
    http://mojeszczescietobvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na kolejny rozdział http://skradles-mnie.blogspot.com/ ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah świetny, czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń