- W takim razie, może chcesz się karnąć?
- Nie, wolę nie... - odparł. - Kiedyś miałem... Wypadek, do tej pory mam lekki uraz.
- Oj, kochanie, przyznam, że ja też, noga w gipsie była, motor w tragicznym stanie, ale nie porzucam swojej pasji.
***
Wyruszyliśmy z Polski o dwudziestej pierwszej... A w Dortmundzie byliśmy około trzeciej w nocy, zero korków, więc szybko poszło... Przypomniało nam się, że w sobotę, świadkujemy na weselu Roberta i Ani, a dzisiaj jest już piątek rano... Ledwo wstaniemy i już wsiadamy w samolot do Polski, no cóż, takie gapy z nas. Pojechaliśmy do Mario, bo stwierdził, że ma bliżej i kazał mi zostać, w końcu nie będziemy kręcić się nie potrzebnie po Dortmundzie o świcie.
***
Godzina ósma, obudził mnie budzik, ale nie mój tylko Götzego... A go już w łóżku nie było, no nic. Musiałam już wstać, bo o trzynastej mamy lot. Szybko to uczyniłam, poszłam się wykąpać, ale nigdzie nie mogłam znaleźć moich ubrań, wyparowały czy co!? Jednak wiedziałam, kto mógłby za tym stać, więc zeszłam na dół, nie zapominajmy, że w samej bieliźnie.
Z wejścia od razu zaczęłam krzyczeć.
- Mario, nie wiesz może, kto zajebał mi ubrania!? - podniosłam głos.
- Skądże kochanie. - odpowiedział, choć bardzo dobrze widziałam, że chowa je za sobą.
- Idiota! - powiedziałam do Götze i wyrwałam mu moje ubrania.
- Kocham Cię. - krzyknął.
- Ooooł... - usłyszałam głosy.
Przy tej całej sytuacji, byli Marco, Robert, Kuba i Łukasz. No zajebiście...
- Patrzycie na mnie, jakbyście nigdy dziewczyny nie mieli, albo nie widzieli na oczy nawet. - spojrzałam na nich złowieszczo.
- Echh, Mario ty to masz widoki. - westchnął Marco.
- Takie, których nigdy więcej nie zobaczysz. - pokazałam mu język i poszłam na górę się ubrać.
- Jaka dupa. - dodał Reus.
- Wiem, bo moja. - odparł dumnie Mario.
- Słyszałam! - krzyknęłam z góry, na co wszyscy się zaśmiali.
***
Zeszłam na dół i oznajmiłam, że idę do domu.
- Odwiozę Cię. - zaproponował mój luby.
- Masz gości, pilnuj ich lepiej. - zarzuciłam.
- Chłopakiii! - krzyknął Mario. - Nie zdemolujcie mi domu, ja zaraz wrócę.
- Postaramy się. - powiedział Robert.
- Jedziemy? - zapytał.
- Yhymm.
Jechaliśmy w totalnej ciszy, i tak całą drogę. W końcu dojechaliśmy, powiedziałam "Pa" i wyszłam z samochodu.
- Nie pożegnasz się ze mną? - zapytał.
- Pożegnałam przecież.
- Gniewasz się na mnie?
- Może...
- Kochanie, skoro Cię uraziłem, to przepraszam! - powiedział.
- Spoko. - rzekłam obojętnie.
- To pa. - przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
Ja specjalnie go lekko odepchnęłam, ciekawe ile wytrzyma...Ale jestem złaaa!
***
Przebrałam się szybko, bo już mało czasu mi pozostało. Pomalowałam na nowo, wzięłam walizkę i wyszłam z domu. A pod domem stało czarne terenowe Audi, no tak Götze. Chcąc, nie chcąc musiałam wsiąść.
- Cześc kochanie. - próbował mnie pocałować, ale ja odkręciłam głowę w drugą stronę.
Potem już zapadła cisza... Co on se o mnie pomyśli!? Ale oj tam, chcę go sprawdzić.
Na lotnisko byliśmy akurat trochę przed czasem, o dwunastej pięćdziesiąt. Wchodziliśmy do samolotu, ja na złość usiadłam z Anką, a Mario się tylko dziwnie spojrzał i musiał siedzieć z Robertem, współczuję mu. Nigdy nie wiadomo co Bobek wymyśli...
Po jakimś czasie przyszła panna młoda uciekła ode mnie, do swojego narzeczonego... A do mnie z bananem na twarzy dosiadł się brunet. Po chwili ciszy, odezwał się.
- Nikaa. - powiedział. - Wybacz mi, kochanie. - pocałował mnie namiętnie, a ja to pogłębiłam.
- Nie gniewasz się? - zapytał.
- Nie mam za co, to był test... - zaśmiałam się. - Zdałeś!
- Ty zła kobieto! - ponownie zatopiliśmy się w długim, słodkim pocałunku.
- Ekhem! - zaczęła stewardessa. - Proszę zapiąć pasy, lądujemy.
Po szczęśliwym lądowaniu, dojechaliśmy taksówką do hotelu, w którym, my wszyscy z Niemczech mieliśmy przenocować.
Wraz z dziewczynami + Marco i Mario zamiast siedzieć bezczynnie jak Robert z Kubą i Łukaszem. Poszliśmy na zakupy, przecież ja nie miałam na jutro sukienki, Ania obiecała, że pomoże mi jakąś wybrać. Miałam razem pięciu kompanów ze sobą.
Oczywiście na pierwszy rzut, poszliśmy do H&M'u, nie wszyscy, bo chłopaki wybrali się na poszukiwanie garniturów, Agata im towarzyszyła, iż nie daliby rady się dogadać z ekspedientami. Zostałam więc z Ewą i Anną, mierzyłam chyba ze dwadzieścia kreacji, żadna nie przypadła nam za bardzo do gustu. Założyłam kolejną i wyszłam się pokazać dziewczynom.
- Ślicznaa, kochanie! - powiedział Mario, który, aktualnie wchodził do sklepu.
- Mario won! - krzyknęłam.
- Dlaczego? - zapytał
- Bo nie możesz widzieć sukienki, krawat Ci kupimy spokojnie. - powiedziała stanowczo Ewa.
- Dobra, już idę. - odparł zrezygnowanie.
- Dawaj kolejną... - rzekła Ania.
No i next!
- Wow! Idealna. - powiedziała Anna.
- Boska! - poparła Ewka.
- No mi też się podoba. - przytaknęłam.
- To bierzemy!
Zapłaciłam i pogadałam chwilę z miłą ekspedientką.
- Dziękuję, zapraszam ponownie. - powiedziała.
Tak jak było powiedziane, kupiłyśmy do koloru krawat dla mojego towarzysza.
***
Spędziłyśmy babski wieczór u Ani w pokoju... I tam przenocowałam, bo w moim byli chłopcy.
Rano musiałam jednak tam iść po resztę moich rzeczy, do przygotowania na ślub. Chciałam grzecznie wejść, więc zapukałam. Nikt się nie odzywał to wtargnęłam bez pozwolenia... A co? W końcu mój pokój! Zobaczyłam... Syf, syf nad syfami. Totalny nieogar, masakra, jakby tornado przeszło. A na podłodze chłopcy, lecz nie wszyscy, bo dwaj królewicze Robert i Mario, spali wygodnie na łóżku. Ominęłam wszelkie przeszkody na mojej drodze i doszłam do mojej walizki, wzięłam ją, ale tego się nie spodziewałam, iż taki jeden blondas złapał mnie za nogę... O mały włos i bym leżała obok nich. Nie mogłam za bardzo się ruszyć, bo Reus tulił mi się do nogi. Złapałam jakąś gazetę z półki i rzuciłam w Götzego, trafiłam na szczęście.
- Kochanie, jeszcze pięć minut. - wymamrotał.
Na to ja powtórzyłam ruch, tym razem czyimś butem.
- Aaaa. - krzyknął.
- Ciii, bo ich obudzisz. - wyszeptałam. - Choć lepiej mi pomóż, utknęłam. - wskazałam na nogę, a brunet lekko się zaśmiał.
- Przyznam, masz problem. - podszedł do mnie i się głupkowato uśmiechnął.
Przez to ode mnie oberwał w ten piękny ryjek.
- Przepraszam, już Ci pomagam, skarbie.
Wydostałam swoją nogę z objęć Marco, dzięki małej pomocy.
- To ja idę, pa. - powiedziałam. - Tylko przyjedźcie do kościoła. - zażartowałam.
- Chwila, stęskniłem się. - zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku.
- Musi Ci to wystarczyć, bo Lewusek się budzi. Pa. - odparłam i jeszcze raz się pocałowaliśmy.
- Kocham Cię. - rzekł.
- Ja Ciebie też. - i wyszłam ciągnąc za sobą walizkę.
U Anki były dziewczyny, za jakąś godzinę miała przyjść kosmetyczka no i fryzjerka.
- Co tak długo? - zapytała.
- Dłuuuga historia. - zaśmiałam się.
- Mamy jeszcze około godzinkę, gadaj. - uśmiechnęła się Agata.
- Więc tak... (...) - opowiedziałam wszystko ze szczegółami. - I ten mój cep mi pomógł...
- Ciekawe. - zaśmiała się Ewa.
- A ten mój? - zaciekawiła się panna młoda.
- Normalnie, prawdziwa śpiąca królowa. - odpowiedziałam.
- Zaczynam się bać, że on zapomni przyjechać... - powiedziała.
- Ja to załatwię. - sięgnęłam po IPhone'a i napisałam wiadomość do Mario.
" Proszę budź Lewego i radzę wam się powoli szykować, ale bez przesady! O 16 widzę was pod kościołem! "
Na szczęście odpisał.
" Spokojnie kochanie moje, damy radę, a Robert wstał, ale z malutką pomocą lodowatej wody. "
" Kochany jesteś! <3 "
" Dla Ciebie wszystko! Kocham Cię ;*;*;* <3333 "
Po chwili przyszła kosmetyczka wraz z fryzjerką do Ani i do mnie. Dobra godzina minęła i fryzury mamy, jeszcze make-up... Po trzydziestu minutach był gotowy. Godzina czternasta, zaczęłyśmy się ubierać, oczywiście ja jako świadkowa, pomagałam Ance w tym. Wszystko było kamerowane, każdy nasz ruch i nie tylko, wszelkie rozmowy także.
Ania wyglądała tak:
Za to ja tak:
Pod hotelem podjechała po nas limuzyna...
.../ 11 :) nuuuuuuuuudny! że masakra :P Moim zdaniem....
Ale wyraźcie własne opinie w komentarzu :)
Rozdział 3.
11 lat temu
Rozdział super! Mario jaki superbohater xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wen ;*
Przeczytałam twojego bloga w jeden dzień i bardzo mi się spodobał dlatego nominuję cię do LIEBSTER AWARDS ..
OdpowiedzUsuńWięcej tu ---> http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/2013/07/liebster-awards.html